środa, 22 czerwca 2016

Jak przejść przez uniwersytet, nie straciwszy wiary w życie?

Czytaliście to? Kto by się spodziewał tak opisanego zagadnienia? Przez rok nauki na UWMie poznałam kilka faktów na temat studiowania. Życie studenckie nie jest takie straszne.. chyba.
1. Nie pomogę Ci na kolokwium, jesteś moją konkurencją na rynku pracy.
Tak kochani, właśnie tak. Osoby nie będące na studiach nie wiedzą co dzieje się podczas kolokwium. Kiedy jesteś kompletnie zdezorientowany, nie masz zielonego pojęcia z jakiego zagadnienia Pan Profesor raczy sprawdzić Twoją wiedzę- nie licz, ABSOLUTNIE NIE LICZ na pomoc innych. Stres, szybkie i mało efektowne czytanie notatek (a raczej tego, co po nich zostało) i 30 osób mówiące na raz tylko bardziej utwierdzają mnie w tym, że nic nie umiem. W tym momencie nasuwa się myśl: "Ściągnę od koleżanki, w końcu ja też jej pomagałam nie raz, nie dwa." Szybko okazuję się, że na egzaminie mogę liczyć jedynie na siebie. 
2. Pan da trzy! 
Tu właśnie, człowiek upada na samo dno. Jeśli uważasz, że gorzej się już nie da, to uwierz ale DA SIĘ. Chodzisz, biegasz, pętasz się tylko po to, by zobaczyć piękną, czarną trójkę w USOSie. Wtedy właśnie, człowiek wchodzi w stan tzw. słowotoku. Twój wykładowca nagle staje się najmądrzejszym i najwspanialszym człowiekiem, jakiegokolwiek poznałeś. Oczywiście za drzwiami gabinetu , Twoje myśli sprzed 30 min wracają do poprzedniego stanu. 
3. Człowiek po pięciu latach picia= alkoholik, student po pięciu latach picia- magister. 
Tej kwestii chyba nie trzeba komentować. 
4. Ten moment, kiedy szukam swojego nazwiska na liście osób, które zaliczyły kolokwium.
Oh, jak dobrze jest widzieć liczbę większą niż dwa przy swoim nazwisku. Klawisz F5 na klawiaturze zaraz odpadnie, ile można wpisywać głupie cyferki do USOSa?! Świadomość tego, że w końcu zdało się to przeklęte kolokwium jest równa radości towarzyszącej przy tzw. "pierwszej miłości". Nawiasem mówiąc, gdy wyszłam z zaliczenia ćwiczeń z prawa rzymskiego rzuciłam się na koleżankę z wielkim płaczem. ZDAŁAM! 
5. OEZUS, po co ja polazłam na te studia?!
Jest i ona- chwila zwątpienia. "Jestem tępa", "nie zaliczę", "nic nie umiem". Te zdania powtarzam sobie zawsze przed jakimkolwiek egzaminem. W kolejnym kroku włącza mi się spryskiwacz w oczach, przez co z moich policzków spływa puder. Ryk, płacz.. nie wiem jak to nazwać, w każdym razie nie wygląda to dobrze. Człowiek zastanawia się, gdzie podziała się ta ambicja, która wybrała mi studia. 10 min po egzaminie wszystko wraca do normy, człowiek czuje wewnętrzne spełnienie i co? Oczywiście idzie na piwo! 
6. Zamieszkaj w akademiku, mówili..
Nie ukrywam, kilka nocy spędziłam w akademiku. Oczywiście wraz z koleżankami miałyśmy się uczyć, wyszło jak wyszło. Nadal nie wiem, gdzie podział się mój szary sweterek. Przepadł. Nastała dwudziesta trzecia godzina. Akademik zostaje zamknięty, nie ma opcji by z niego wyjść. Haha dobre.. W tym momencie pokój dwuosobowy nagle powiększa swój rozmiar do stu metrów kwadratowych, do którego spokojnie wejdzie 14 osób. Pomieszczenie przystosowuje się do nowej sytuacji. W sekundzie zamienia się w największy sklep z tanim alkoholem, papierosami, zielskiem (mam na myśli melisę) i nie tylko.  Nauka szybko zmienia się w popijawę, czas leci, siódma wybije za pięć minut, a Ty jesteś w strasznym stanie. Idziesz na wykłady? OCZYWIŚCIE, ŻE NIE. ZOSTAJĘ. I piję dalej. Brzmi znajomo? 


Okres studiowania to piękny czas, za nic w świecie nie wróciłabym do liceum. "Jak przejść przez uniwersytet, nie straciwszy wiary w życie? Jest to niemożliwe. Właśnie uniwersytet jest miejscem, gdzie traci się wiarę w życie" -nieprawda. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz