niedziela, 2 października 2016

Jestem "dziwakiem".

Pokłóciłam się z koleżanką. Po raz któryś nie dotrzymała danego słowa. Czy tylko mnie to denerwuje? Okazało się, że to ja użalam się na sobą i to ja nie umiem przyjąć prawdy na klatę. Ale nie o tym..
Uważam, że moje zdenerwowanie nie było bezpodstawne. Lubię konkretnych ludzi, którzy mówią jak jest i dotrzymują danego słowa. Kiedy ktoś mówi mi: "Odezwę się!", "Będę o 15:00" itp. oczekuję od nich, że faktycznie zrobią tak, jak ustalili. Niestety cisza trwa do teraz a o 15:00 nikt się nie pojawił. Wtedy włącza mi się tryb :wrednej Alicji", która bezczelnie zwraca komuś uwagę. Piszę więc, że po raz drugi, trzeci, piąty, dziesiąty nie zrobiłeś tak jak mówiłeś. I co? Wybucha awantura, istna wojna. Zazwyczaj argumentem ratującym taką osobę są oczywiście znane nam wszystkim obowiązki domowe. "Musiałam pomóc siostrze", "Mama kazała mi posprzątać" itp. Jak wiadomo, takie rzeczy się zdarzają, no ale chwileczkę ..ZAWSZE?! Kiedy nie wykazuję zrozumienia dla zachowania danej osoby zaczyna się etap: "BO TY..". "Bo ty zrobiłaś coś 4 maja 1999r. o 21:46:29." I to podobno ja nie potrafię przyjąć prawdy na klatę, tak? Dzisiaj dowiedziałam się, że użalam się wiecznie nad swoim złym losem od osoby, z którą rozmawiam od hmm..2 miesięcy.
Naprawdę nienawidzę w ludziach tego braku zdecydowania i chaotycznego podchodzenia do wszystkich spraw. Albo konkretnie albo wcale.