czwartek, 1 lutego 2018

Długo za długo

     Nie było mnie tu bardzo długo. Wiele się działo. Parę postów temu chwaliłam się zaliczeniem prawa rzymskiego, teraz nie mogę doczekać się pozytywnej oceny z prawa handlowego. To będzie naprawdę ciężki egzamin.
     Pojawili się nowi znajomi, nowa praca, nowe wyzwania, przykrości i zawód. Cóż, podobno człowiek zmienia się co dziesięć lat, ja zmieniam się codziennie. Będąc dzieckiem nigdy nie pomyślałabym, że spotka mnie to, co w tej chwili jest dla mnie normalnością. A więc.. zaczynamy!
     Zacznę od tych przykrych rzeczy, najgorszej sytuacji jaką w życiu przeżyłam. W czerwcu 2017r. zmarł mój ojciec. Nigdy nie miałam z nim dobrego kontaktu, powiem więcej- dla mnie ojciec nigdy nie był ojcem. Interesuje Cię to jak zmarł? Nieważne, bo i tak powiem. Powiesił się. Powiesił się na drzewie. W parku, do którego ojcowie zabierają swoje dzieci na spacer. Możesz mnie oceniać, możesz mnie zacząć wyzywać, ale pierwszym momencie poczułam ulgę. Prawdziwą ulgę. Policjanci byli bardziej skruszeni niż ja. Spora część znajomych nie wie, że mam brata. Starszego, przyrodniego brata. Jeśli można go nim nazwać, bo tak samo jak nie było ze mną ojca, tak samo nie było i jego.  Uwierz mi, że zawiadomienie Michała o śmierci ojca było gorsze, niż to, czego się przed momentem dowiedziałam. Zadzwoniłam. Była burza. 
     Na pogrzebie było pięć osób. Ja, Michał, jakaś kobieta i dwóch mężczyzn. Stypa byłaby organizowana naprawdę tanim kosztem. Widok tabliczki z napisem: "zmarł 28 czerwca 2017r." naprawdę mnie dobiła. Wróciłam do domu. Płakałam. Naprawdę długo płakałam. Cóż, żyjemy i umieramy. 
     Ten akapit poświęcę Michałowi. Brat, starszy brat, żyje gdzieś we Włoszech. Ma się dobrze? Nie wiem, oby tak. Masz rodzeństwo? Jeśli tak, to powiedz mi jak to jest. Jako dziecko zawsze chciałam mieć rodzeństwo. Po jakimś czasie dowiedziałam się, że je mam. Cieszyłam się, naprawdę się cieszyłam. Zastanawiałam się jaki jest, co lubi, co robi. W końcu go zobaczyłam, po 13 latach.. Zakochałam się, miałam w końcu wymarzonego brata. W głowie miałam setki różnych myśli. Rozmyślałam nad tym, ile mamy do nadrobienia. Myślisz, że od tego czasu coś się zmieniło? Nic bardziej mylnego. Mój kochany (tak, KOCHANY) brat ma mnie głęboko w dupie. Nasza rozmowa trwała hmm.. ile się piszę cztery emaile? Chciałam mu to wszystko wygarnąć, wypłakać się, wyżalić. Skończyło się na krótkim: "wypierdalaj". Jeśli znasz kogoś, kto miał brata przez cztery godziny to daj znać. Chcę wiedzieć czy tylko mnie spotkał ten zaszczyt...
     Kolejny temat, bardzo nieprzyjemny. Jeśli mnie znasz, (a wiem, że możesz) to zapewne wiesz, że w gimnazjum byłam gruba. Tak, 97 kg przy 150cm wzrostu to naprawdę spory gabaryt. W tamtym okresie nie myślałam o chłopakach, o seksie, o związkach i ślubach. Teraz, gdy jestem już na trzecim roku studiów, czasami tęsknię za tamtymi czasami. Panowie, zwracam się do Was! Co Wy takiego we mnie widzicie? Zastanawiam się, jak po trzech, czterech latach wszystko mogło się tak zmienić, że moi koledzy z gimnazjum nie rozpoznają mnie na ulicy i, uwaga, zarywają do mnie w dosyć bezczelny sposób. Mam Was naprawdę dosyć, zwłaszcza, że widzicie we mnie tylko wygląd. Powiedz mi, czy naprawdę jedyną interesującą we mnie rzeczą jest tyłek? Nigdy nie sądziłam, że tak będę odbierana przez mężczyzn. 
     Słuchaj, powiedz mi jeszcze jedną rzecz. Dlaczego żonaty mężczyzna, z trójką kochających dzieci szuka szczęścia u mnie? Jak to się dzieje, że ludzie (nie, nie tylko mężczyźni) potrafią tak bezczelnie zdradzać swoich partnerów i dlaczego gitarę zawracają mi? Jest chłopak, mężczyzna. 10 lat starszy ode mnie. Żonaty. 3 dzieci, widać, że je kocha. Przychodzi do mnie do pracy po towar, bierze i bierze i bierze. Duża inwestycja, budują bloki. Cement potrzebny, kołki potrzebne, wszystko potrzebne. Przychodził. Patrzył. Tylko patrzył, jak to facet na początku. Najpierw dokładnie ogląda opakowanie. Potem zaczęła się rozmowa, krótka typu: "proszę o podpis na wz.", ale rozmowa. Następnym etapem były zaczepki słowne: "Alicja coś dzisiaj nie w sosie", albo "Uciekam bo Alicji kawa wystygnie". Nawet mnie to bawiło, fajnie tak jest z kimś pograć na słowa. Cóż, w końcu stało się tak, że w hurtowni byłam sama. Bez koleżanek, przy których lepiej się hamować. Rozmowa zeszła na zupełnie inny tor. Widać było, że nie chce traktować mnie jak "kobietę za biurkiem". Poprosił, żebym poszła z nim na papierosa. Poszłam, przecież to nic zobowiązującego. Rozmowa zaczęła się kleić coraz bardziej. Wyszły wszystkie intencje razem z ... żoną i dziećmi. Spotkania bez zobowiązań, spoko sprawa nie? Chociaż.. coraz częściej pyta czy mam wyjebane, więc tak naprawdę o co mu chodzi? 
Nie wiem, nie znam, nie rozumiem. Sprawa przykra, wyglądam na dziewczynę to towarzystwa?
     Pisałam już wcześniej, że pracuję w hurtowni. Budowlanej. Po pół roku bezrobocia załapałam się na pracę z UMOWĄ O PRACĘ, 7/8 etatu, za wynagrodzenie większe niż najniższa krajowa. Złapała Pana Boga za nogi co? Nic bardziej mylnego. Takiego krętacza jak mój szef jeszcze nie widziałam, Kodeks pracy to dla niego Kurier Iławski za trzy złote.
     W Sylwestra 17/18 dużo się działo. Kłótni z mamusią nawet nie zamierzam poruszać, jest to po prostu za długa historia. W każdym razie po wielkiej awanturze wyszłam z domu. Spotkałam sąsiadów, poszłam z nimi świętować nowy rok. Siedzę sobie na wspaniałym instagramie, siedzę i siedzę, i siedzę i siedzę. Dostaję wiadomość. Od adwokata. Z Iławy. O LOL, jak to? Gadka szmatka, co tam jak tam i nagle co? Propozycja praktyk! Uwierz mi, ale wytrzeźwiałam w sekundzie. Rozmawiamy i rozmawiamy. I co? I jestem praktykantką w kancelarii adwokackiej. Koniec końców Sylwester był dobrym dniem.
     Studia! Na studiach, jak do tej pory, idzie mi świetnie. Nie poznaję siebie a tym bardziej swoich ocen. Im bardziej mam w to wszystko wywalone tym lepiej mi idzie. Słuchaj, nie warto się na siłę starać, po prostu nie warto. Jeśli jesteś studentem po prostu tego nie rób.
     Moja wena właśnie się skończyła, gdy wróci wena wrócę i ja.